czwartek, 30 kwietnia 2015

zRęczna Robota

Witajcie!
dołączyłam do grupy kreatywnych babeczek, wraz z którymi będziemy co miesiąc pokazywać Wam nasze prace w projekcie zRęczna Robota :).

Co to takiego?

Nie jesteśmy przeciwne wykrojnikom,
ale pomyślałyśmy, żeby tak wrócić do przeszłości i robić kartki lub inne projekty scrapowe bez ich użycia!
Dlatego nasza szóstka: 
Asi Scrapki

będzie raz w miesiącu zawsze w jego ostatnim dniu prezentować na swoich blogach prace stworzone „ręcznie” wg dodatkowych wytycznych, podanych przez jedną z nas.
Dzisiaj zaczyna naszą zabawę Rudlis i zaproponowała, aby koniecznie w swojej pracy użyć stempelka (stempli) w dowolnej postaci.
Może być również digi.
Można używać nożyczek, dziurkaczy, tekturek oraz całą masę innych przydasi za wyjątkiem maszynek, wykrojników. Mile widziane własnoręcznie zrobione tło, kwiatek itp.
Chętnie będziemy odwiedzać osoby, które skuszone naszą zabawą zrobią pracę zgodna z powyższymi wytycznymi i pochwalą się nią wklejając link do posta w komentarzach. 

Najpierw zrobiłam jedna kartkę, ale tak mi się spodobał pomysł, że zrobiłam ich więcej :)

 Zapraszamy do zabawy:)

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Kartki komunijne. First Communion Cards

Witajcie
 dzisiaj kartki komunijne,

Hello! Today First Holy Communion cards:
 
All chipboards from Scrapiniec :)

środa, 22 kwietnia 2015

Dla ulubionej siostry :)





Nowe papiery GP i Scrapiniec okazują się dobrym połączeniem.
Ta kartka już była tu----> KLIK

Pozdrawiam Was serdecznie, 
Asica

piątek, 17 kwietnia 2015

Ulubione miejsce w moim mieście WB5

Jestem dziewczyną z gór. Z Beskidów. Niestety miłości do gór nie wychodziłam sobie wcale.W dzieciństwie marzyłam o tym by zobaczyć morze. Marzenie to nie spełniło się tak od razu, bo pierwszy raz pojechałam nad Morze bałtyckie mając lat 15. Drugie morze, jakie zobaczyłam to Morze Adriatyckie. Trzeci był Ocean Atlantycki, który zobaczyłam podczas mojej pierwszej wizyty w Irlandii.
Nigdy, w najśmielszych marzeniach nie pomyślałam, że zamieszkam w nadmorskiej miejscowości!
Co prawda Galway leży nad Zatoką Galway Bay( ang. Galway Bay, irl. Loch Lurgan, Cuan na Gaillimhe), ale jest ona częścią Oceanu Atlantyckiego, więc śmiało mogę powiedzieć, że mieszkam nad Oceanem.
I to całkiem blisko, bo najblizej na plażę mam 20 min drogi od domu. Moje dzieci chodzą do szkoły, położonej bardzo blisko plaży. Ostatnio Mateusz miał bardzo ciekawą lekcję. Wraz z przewodnikiem z Oceanarium klasa Mateusza poszła eksplorować plażę. Szukali wodorostów,muszli i krabów, a pani przewodnik opowiadała im same ciekawe rzeczy. O szkole w Irlandii będzie innym razem, ale sami powiedzcie: wiedza przekazana w ten sposób na pewno pozostanie lepiej zapamiętana, niż gdyby tylko obejrzeli muszle i rośliny na zdjęciach w podręczniku.
Zapraszam Was nad nasze ulubione miejsce:

 a ta plaża już leży nieco dalej od Galway, ale bardzo mi się podoba, ze względu na kolor piasku
(niedaleko Fanore)
i najbardziej dla mnie sentymentalna... Coral Beach:


Miłego weekendu Wam życzę i ide odwiedzić Wasze ulubione miejsca---> KLIK

Asica

czwartek, 16 kwietnia 2015

Jestem egoistką, bo... WB4


...jakiś czas temu postanowiłam :

BYĆ SZCZĘŚLIWA

SPEŁNI(A)Ć SWOJE MARZENIA

MÓWIĆ CZASEM "NIE"

Dbam o własne szczęście. Dbam o nasze szczęście. Dbam o szczęście dzieci. Nasza rodzina to taki ogród, w którym każdy z nas jest ogrodnikiem i pilnuje, by kwiaty( nasze uczucia) nie zwiędły. Chwasty (kłótnie, nieporozumienia) nie rozmnożyły się i nie zasłoniły im słońca. 

Spełniam swoje marzenia. Mam wymarzony dom z ogródkiem. Swoją pasję. Kota, co mruczy na kanapie i siedem, co wpadają nas odwiedzić. Fajnych synów i Jego. To cudownie patrzeć, gdy Ukochany i chłopcy są szczęśliwi.
Lubię dla nich gotować. Lubię ich rozpieszczać. Lubię to, że mam co lubić.

Tak, wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach egoizm to sztuka asertywności. Długo uczyłam się mówić "nie".  Prawdopodobnie pomogło mi w tym uwolnienie się z (niemal) wszelkich toksycznych związków, które miałam w swoim otoczeniu. Coraz częściej potrafię powiedzieć szczerze jeśli coś mi się nie podoba lub jeśli nie mam ochoty czegoś dla kogoś zrobić. W końcu ile razy można komuś podawać ryby. Wygodniej będzie nauczyć go wędkować, prawda? ;). Chyba każdy z nas nieraz się przekonał, że w sytuacjach kryzysowych w ostateczności możemy polegać na sobie, tylko i wyłącznie. Przyjaciele i/lub rodzina nie rozwiążą za nas problemów. Mogą doradzać, starać się przekonać do czegoś, ale to my pozostajemy z naszymi decyzjami, więc musimy się nauczyć podejmować je świadomie, z całym ryzykiem jakie za sobą pociągną. Nikt nie przeżyje za nas naszego życia. Owszem, relacje z ludźmi są ważne. Ale to my musimy je kształtować i nie poddawać się naciskom, które nie są przez nas akceptowane. Nie dawajmy się wykorzystywać i manipulować!
To jest łatwe. Po prostu należy unikać sytuacji, ludzi związków, które są dla nas niekorzystne. Trzeba tylko czasu, by samemu to zrozumieć.

a teraz mówię Wam 
do jutra 
i idę na małą, egoistyczną przyjemność

Reszta egoistycznych wpisów tu----> KLIK

A.


środa, 15 kwietnia 2015

Co blogowanie zmieniło w moim życiu? WB3


Kiedy odkryłam scrapowanie nie miałam jeszcze bloga. Ba, nawet nie potrafiłam go założyć, ani tym bardziej napisać posta czy wstawić zdjęcia.  Ponieważ jednak scrapbooking wciągnął mnie bardzo i korzystałam aktywnie z Forum Scrappassion, które z sentymentem wspominam, bo swego czasu to było takie miejsce, jak dzisiaj fejs - założenie bloga stało się koniecznością. Na Scrappassion wszystkie "siedziałyśmy", plotkowałyśmy, wymieniałyśmy się różnymi informacjami itd. Forum działało prężnie, pojawiły się konkursy, sklepy, dt itd.itd.Blog trzeba było mieć by zaistnieć w scrapowym świecie ;)
Wydawało mi się to niemożliwością, bo nawet avatarka na forum nie potrafiłam sama wgrać, ale z pomocą mojej kochanej Timboctou udało się.
Nazwa została wybrana, blog założony. I co? I na początku nie potrafiłam nawet napisać sama postu, haha. Wszystko przesyłałam mailem albo przez GG ( używa ktoś w ogóle jeszcze?? ) do Tim, a ona umieszczała wszystko za mnie.
Z czasem jednak dawałam sobie radę z obsługą mojego miejsca w sieci coraz lepiej. Patrząc na początkowe moje wpisy można zauważyć, że ewolucji uległo nie tylko moje scrapowanie czy zdjęcia ale także ewoluuował sam blog.
Na początku miałam ciemny, fioletowy szablon, źle się go czytało, zdjęcia były malutkie. Ale mi się podobało.
W miarę poznawania innych blogów, uświadomiłam sobie, że jaśniejszy szablon, większe zdjęcia lepiej przedstawiają moje prace a cały blog zyskuje na jakości. Jeszcze nie jest taki, jak sobie wymarzyłam. Ale popracuje nad tym.

Dzięki blogowaniu rozwinęłam moją pasję. Poznałam wspaniałe osoby i byłam w świetnych miejscach.
Teraz jest fb, funpage,google+ , kiedyś dzięki blogom właśnie zyskiwało się nowe znajomości wirtualne.
A nawet przyjaźnie.
Gizmo, Tim, dziewczyny z forum Wyspa Nadziei, Promyczek, Za szafą. O Was mówię.

 Dzięki blogowaniu spełniłam moje marzenia - otworzyłam firmę, wydałam kolekcje papierów, zorganizowałam Zlot Scrapbookingowy w Cieszynie. Udzieliłam wywiadów i nawet byłam w telewizji ;)
Blogowaniu zawdzięczam także intensywniejszą naukę języka angielskiego. Wiele z notek już się pojawia w tym języku. W przyszłości mam nadzieje, będzie jeszcze więcej.
Powiem Wam także, że zachęcona komentarzami na fb, dotyczącymi tej notki, postanowiłam więcej pisać.
Mam plan na kilkanaście postów!
 Będzie mi miło, jeśli nadal będziecie mnie odwiedzać tu.
Na fb można mnie znaleźć  TU.

Post powstał w ramach trzeciego dnia wyzwania u Uli, wpadnijcie tam koniecznie!

Buziaki,
Asica

Pencil Challenge no.49 - DT Scrap Africa {LO KUBUŚ}

Hi!
We have second challenge of this month for you and it is....a pencil challenge :)
"The challenge is to use pencils on a project". Make a card or layout or even an altered project, as long as somewhere on your project you have used pencils.
Here is a little bit of inspirations for you:

and here is my LO with charming Jacob ;)


 Let's use your's pencils :)
 Zeus and Zoe Etsy shop is the sponsor for this challenge and there is a $30.00 gift voucher up for grabs, for one lucky person.  The postage will be covered too! ;-) So thanks so much to Marivic and Zeus and Zoe for this super prize!

Please pop along to this super etsy shop and have a look at the yummy goodies Marivic has to offer, as well as the blog for some creative inspiration! ;-)


Zeus and Zoe





Zeus and Zoe is the sister Etsy Shop to Berry71Bleu and sells one-of-a-kind crafting embellishments for scrapbooking, crafting, altered art, home decor and collage art. All tags are handmade and can be designed according to your preference. Please contact Marivic through her Etsy Shop to request a custom order.

You have until the 30th April to upload your projects.
We can't wait to see what you come up with! ;-)

All details you can find here-----> CLICK

wtorek, 14 kwietnia 2015

Rodzinnie WB2

Rodzinnie u nas:
My i nasze dzieci. I Kazia. Tez już jest członkiem naszej zwariowanej rodzinki. Co robimy najchętniej, kiedy jesteśmy razem? Wszyscy, oprócz mnie lubią grać w gry planszowe. Także często grają. Ja potrafię tylko w dwie z prezentowanych poniżej: Słowostworki i Uno. Reszta lubi jeszcze bardziej skomplikowane wyzwania : Wiedźmy i Hobbita.

 

 Czasem jeździmy też na wycieczki, to też jest fajny sposób na spędzanie czasu z dziećmi. Część naszych wypraw (i tych z dziećmi i tych bez) znajdziecie na moim blogu klikając w zakładkę fotograficznie.

Razem staramy się także jeść posiłki. Śniadania i obiad zawsze razem. Kolację w weekendy. I rozmawiamy wtedy z chłopakami, albo wszyscy razem, jeśli całą naszą trójkę mamy razem przy  stole.

Jedno, najważniejsze, co mogę napisać dzisiaj. Najlepsze, co mogło spotkać moich chłopców, to mądry, słuchający opiekun, który wpaja im wartości. Wartości, jakie powinni usłyszeć od swoich ojców. Tłumaczy świat, ma cierpliwość dla nich. I dla mnie. Potrafi słuchać. Jest dobry, czuły, opiekuńczy i odpowiedzialny.

Ja wygrałam moją szóstkę. a jak u Was?









poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Historia z przeszłości - O tym jak "pokochałam" pana komornika i co z tego wynikło WB1

Biorę udział w kolejnym wyzwaniu blogowym u Uli. Tym razem zestaw zadań jest trudniejszy, a przynajmniej trudny jest temat nr 1.
Wyzwanie blogowe_kwiecien_720 
Długo zastanawiałam się, o czym Wam napisać. Kiedy dziś poprosiłam o radę mojego Ukochanego, stwierdził, że powinnam opisać historię o komorniku.
A ponieważ On ma zawsze rację, to piszę ;)



Styczeń, oglądam film (Człowiek Słoń) i robię LO. Dokładnie pamiętam jaką pracę wtedy robiłam i uwierzcie mi, naprawdę jej nie lubię gdy na nią patrzę.
Słyszę pukanie do drzwi.
Otwieram. Dwóch panów w garniturach z teczkami, jeden się odzywa:

- Dzień dobry, jestem komornikiem Sądu Rejonowego blablablablabla... Przyszlismy wycenić mieszkanie.
- Nie bardzo rozumiem...
Pan nr 2 podtyka mi pismo pod nos - zawiadomienie o licytacji nieruchomości przy ul. blablablabla

Chyba mi nieco słabo. To, że mąż (teraz juz eks- mąż) nie mówi mi o wielu rzeczach - wiedziałam, ale o tej sprawie nie miałam pojęcia...

Panowie wchodzą, w buciorach! i zaczynają pstrykać zdjęcia, mierzyć, gadać a ja stoję jak skamieniała.
- Ta wykładzina zostaje czy zabiera Pani?blablablabla
- Zadłużenie ma być uregulowane do końca miesiąca blablablabla 
- Te lampy Wasze czy nie?blablablabla

W końcu poszli. Otwieram przeglądarkę i szukam informacji o licytacji komorniczej mieszkania w którym mieszkam, w którym przebywam z dziećmi, do którego czasem wpadnie mąż zrobić awanturę, naubliżać, narobić syfu.
Jest. Ulica jak byk, cena jak byk.
Co z nami będzie? Tu nie ma co płakać, tu trzeba działać.

Wchodzę na fb. Muszę z kimś porozmawiać. Kilka dni wcześniej dodałam do znajomych dawno nie widzianego kolegę. Kiedy to było, gdy bujaliśmy się w tej samej paczce i jeździli na koncerty punkowe pociągiem do domu kultury w Bielsku- Białej. Nie zna moich problemów, gadaliśmy tylko o starych zdjęciach, z jednej wspólnej imprezy, jakie udało mi się zeskanować i wrzucić na fejsa. Jest na czacie. Pogadam z nim. Z kimś obcym najlepiej. Nie mogę znowu narzekać moim przyjaciółkom. Pewnie maja mnie już serdecznie dosyć.

Wybieram zielona kropkę z Jego pseudonimem.

- Cześć, zobacz jaki mam dziś dzień... i wklejam link do licytacji komorniczej znaleziony w sieci.

I tak "pisaliśmy" rozmawiając b. długo. Nie próbował mnie pocieszać. Próbował przedstawiać możliwości rozwiązań tej patowej sytuacji.

Od tamtej pory "rozmawialiśmy" pisząc do siebie każdego dnia.
O codzienności, o tym co lubimy. Co nas boli w życiu, co lubimy jeść i jakiej muzyki słuchamy.

I niedługo potem szalona decyzja. Jadę zobaczyć tę Jego piękną Zieloną Wyspę. Jadę się oderwać od mojego życia, przypominającego od miesięcy "Trudne sprawy". Jadę ukoić skołatane nerwy rozmową w bliskości. Potrzebuję tego.

Lecę.

To było czyste wariactwo. Nikt nie wiedział, pełna konspiracja.  Jedno dziecko u koleżanki, drugie z dziadkami na wakacjach. 

Na lotnisku powitał mnie On. Z bukietem kwiatów. W płaszczu. W czerwonej koszulce. 
Wszystko pamiętam. On pamięta to, że zawstydzona wywinęłam się tak, by nie dać mu buziaka na powitanie :)


Spędziłam cudowne cztery dni i musiałam wracać. To było okropne.Wracać? Teraz? Kiedy w końcu spotkałam Mężczyznę moich marzeń? Który mnie słucha i potrafi rozmawiać?.. Widziałam takie piękne miejsca. Żal będzie :(. I co dalej będzie?
...............................................................................................................................................................

Jakieś 26 tysięcy wiadomości później:

Kochanie kup chleb :)


P.S. Postanowiłam sobie, że pan komornik, min. dzięki któremu odważyłam się na zmiany dostanie ode mnie butelkę whisky. Jeszcze tego nie załatwiłam , ale wiem, że to zrobię. Zasłużył chłop jak nic!
Przy najbliższej wizycie w Polsce odwiedzam jego kancelarię. Koniec i kropka :)


A jakie są Wasze historie z przeszłości?


Buziaki i do zobaczenia jutro!





środa, 8 kwietnia 2015

Nasza Wielkanoc w Galway

 Witajcie!
Święta upłynęły nam w miłej atmosferze, którą zakłócił jedynie mój wypadek przy pracy w kuchni, który zaowocował trzema szwami na palcu lewej ręki. Pomijając jednak ten incydent ( a zupa - wypróbowanie kolejnego przepisu z Jadłonomii- i tak była super ;)), było dobrze. Po naszemu.
Były pisanki, i żurek, biała kiełbasa i sałatki. I niespieszna, leniwa atmosfera. I cudowna pogoda.
Tak ciepło jak w Wielkanoc i lany poniedziałek, tej wiosny jeszcze nie było!
Skoro pogoda zachęcała do wyjścia z domu, postanowiliśmy zajrzeć na Galway Food Festiwal.
Ta coroczna impreza, odbywa się właśnie w okolicy świąt Wielkanocnych, z początkiem kwietnia. W tym roku przypadła na 2-6 kwietnia.
Było mnóstwo kursów, pokazów, dobrego jedzenia, testowania, możliwość zakupów i poznania lokalnych producentów zdrowej żywności.
Oto nasze migawki:
 czekoladki z jajeczkami ukryte w plastikowej kapsule:
 pyszne chlebki z różnycmi ziołowymi dodatkami:
 sushi :
 warzywa z ekologicznej farmy:
 nalewki ziołowe:
 octy i dżemy hand made:
 i mój absolutny faworyt- sprzedawca, który oferował octy owocowe, pyszne. Malinowy zwłaszcza:
 zmyślne talerzyki do ścierania czosnku:
 małe dzieła sztuki wykonane z owoców i warzyw prezentowane na stoisku tajskiej restauracji"

 hand made płatki śniadaniowe:

 ręcznie robione batony czekoladowe o różnych smakach:

 pesto z pokrzywy? czemu nie? :)
 i my, miłośnicy jedzenia zdrowego i dobrego ;)

 Igor próbował jeść makaron pałeczkami:
 mój wypadkowy paluszek ;)
 To już ten czas, gdy na głównej ulicy Galway Shop Street można spotkać  coraz więcej różnych dziwnych osób. Bardzo intryguje mnie, jaki instrument ma ten Pan, wiecie może?
 Galwayowski rynek _ Eyre Square:
 czy widzicie jakie mam wysokie obcasy i jak wielkie jest moje starsze dziecko? ;)
 a mniejsze, też już nie takie małe:
A w Poniedziałek, nadal rozpieszczani pogodą pojechaliśmy na Achill Island:
 Jest to największa wyspa Irlandii. Połączona z lądem przy pomocy obrotowego mostu
 Michael Davitt Bridge:
 
Wyspie Achill udało się zachować naturalne piękno. Na jej północnym wybrzeżu znajdują się najwyższe w Europie klify (klify z Croaghaun). Natomiast na zachodnim krańcu przylądka Achill znajdują się plaże, uważane za najpiękniejsze w zachodniej Irlandii.
Pojechaliśmy na Keem Beach:
 moje ulubione modelki poniedziałkowe:
 mieszkańcy skał na wyspie:
 W drodze powrotnej zobaczyliśmy jeszcze taką dziwną wioskę:
Deserted Village, w której nikt już nie mieszka. Ostatni mieszkańcy tej opuszczonej wsi wyprowadzili się ponad 150 lat temu, w 1845 roku w okresie Wielkiego Głodu. 

Postanowiłam pokazywać Wam relacje z naszych wycieczek, ponieważ Irlandia jest tak piękna i tyle jeszcze mam tu do zobaczenia, że praktycznie nie musiałabym jeździć nigdzie na wakacje ;).

buziaki, Asica