czwartek, 12 maja 2016

Krótka historia moich przyjaźni- Klub Polek na Obczyźnie


Przyjaźń

Refleksje o przyjaźni to wiosenny projekt Klubu Polki na Obczyźnie , więc nie mogło zabraknąć paru słów ode mnie.
Przyjaźń zawsze była dla mnie ważna, oddawałam się całą sobą, wspólnie śmiałam się i płakałam, często także przez moje przyjaciółki. Dopiero z czasem nauczyłam się odróżniać zwykłe koleżeństwo od przyjaźni. A jeszcze bardziej nauczyłam się tego po moim wyjeździe do Irlandii. 
Opowiem Wam o zdarzeniu, które bardzo zweryfikowało moją listę przyjaciół w Polsce, i choć teraz wydaje mi się to zabawne, wtedy był to dla mnie istny dramat.
Po kilku miesiącach od wyjazdu jechaliśmy do Polski na Święta Wielkanocne. Za pomocą fejsbuka, który po wyjeździe był moim oknem na świat, kontaktem ze wszystkimi znajomymi  - utworzyłam wydarzenie w moim rodzinnym mieście spotkanie na kawkę. Na spotkanie to zabrałam także mojego partnera, ponieważ wszystkie moje koleżanki i przyjaciółki baardzo chciały Go poznać. Miejsce i czas ustalone, kliknięcią "wezmę udział" sypały się jedno po drugim. Gnaliśmy na złamanie karku z miasta obok, żeby zdążyć na to spotkanie, bo jak wiadomo, podczas pobytu w Polsce jest zawsze milion spraw do załatwienia.
Zdążyliśmy, czekamy, siedzimy...
Żadna z zapowiadanych osób nie dotarła :).
Jedynie jedna z moich przyjaciółek, (która od razu mówiła, że nie idzie, bo tam pełno ludzi będzie i spotka się z nami kiedy indziej) zadzwoniła zapytać, jak jest. I przyjechała na kawę do nas, kiedy usłyszała, że siedzimy sami i nikt z zapowiadanych osób się nie pojawił.
Dramat i rozpacz i wstyd przed moim chłopakiem czułam.
Płakałam i nie umiałam zrozumieć.
A po tym zdarzeniu już jestem mądrzejsza i w Polsce spotykam się tylko z moją pewną trójcą:
one wiedzą :).

W Irlandii długo nie miałam żadnej bratniej duszy. Wszystkie znajomości, jakie zawierałam na początku mojego pobytu, niestety opierały się na zasadzie "lubię Cię ale zrób coś dla mnie"- szybko się skończyły, gdy przekonywałam się, że przysługi są tylko skierowane w jedną stronę ;).
Na szczęście  spotkałam Olyę, a potem poznałam inne kraftujące dziewczyny - Sylwię i Monikę. Uwielbiałam nasze spotkania w czwórkę. Czułam się z dziewczynami, jak w filmie "Przyjaciółki" :). Niestety Olya wyprowadziła się do Dublina, więc zostałyśmy w trzy i staramy się spotykać w miarę regularnie.

 Smutno mi też za Olą, z którą skumplowałam się bliżej tuż przed jej wyprowadzką do Barcelony:
Na szczęście na co dzień i na wyciągnięcie ręki, mam mojego G., który jest moim Przyjacielem. Cenię to bardzo i dziękuję za cierpliwość :* Kochanie :)
Z biegiem lat, zyskałam także jedną, bardzo dla mnie cenną przyjaźń, jaką jest teraz moja relacja z Mamą. Rozmawiamy codziennie, po kilka razy czasem i zawsze jest o czym :).
 Mamo dziękuję, że Cię mam :)

Jestem szczęściarą, mam kilkoro Przyjaciół, na których zawsze mogę polegać, wynarzekać się, wyżalić, wypłakać. To osoby, które dzielą ze mną moje smutki i radości. Cieszą się z moich sukcesów, a jak zazdroszczą czegoś, to tylko pozytywnie.

Dziękuję Wam i Wam dedykuję mój wpis:
B, D, P, O, S, M, G, D

:))))

P.S. Resztę wpisów znajdziecie tu:


6 komentarzy:

  1. Warto pielęgnować przyjaźnie. Niestety w dzisiejszych czasach tych prawdziwych przyjaciół coraz ciężej znaleźć.

    OdpowiedzUsuń
  2. zgadzam się z poprzedniczką relacja fotograficzna suuuuper pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzieki, Kochana!
    I'm a bit further now, and we talk a bit less, but you're always in my heart! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Asiula, piękny i mądry post! Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  5. pięknie , mądrze i wzruszająco...:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyjaźń to coś cudownego, trudno znaleźć bratnią duszę w dzisiejszych czasach, kiedy jest pełno zawiści i obłudy,dlatego warto pielęgnować przyjaźnie:)

    OdpowiedzUsuń