Uwielbiam Irlandię i bardzo dobrze mi się tutaj mieszka, aczkolwiek istnieje kilka rzeczy, które mnie irytują w tym kraju:
NIEPUNKTUALNOŚĆ
umów się z Irlandczykiem na jakąś godzinę - masz jak w banku, że spóźni się od 10-40 minut.
Jeśli w mieście są korki, nie wyjedzie z domu wcześniej, ale przeprosi Cię lakonicznie za spóźnienie, ze względu na trudności w ruchu ulicznym. I w ogóle nie zrozumie Twojego zdenerwowania, że tyle czasu czekałeś :)
BRAK KOSZY NA ŚMIECI NA ULICY
Bardzo często zdarza mi się wracać z papierkiem, puszką, butelką po napoju aż do domu, bo nie napotkam po drodze z miasta żadnego kosza na śmieci. Nawet nie na wszystkich przystankach autobusowych da się je znaleźć.
OTWIERANE NA ZEWNĄTRZ OKNA
Sama okien nie umyję, ponieważ nie dość, że otwierają się na zewnątrz, to nie wyglądają jak okna w Polsce, ale np.: tak:
otwiera się tylko ta mniejsza część. I o ile na parterze mogę wyjść na zewnątrz i umyć okna będąc przed domem, to na piętrze, bez pomocy fachowców lub pomysłowości mojego ukochanego - tego już nie zrobię.
PRZESADNIE WYMALOWANE DZIEWCZYNY
Niebywale mocny makijaż, ze źle dobranym podkładem, mocno zaznaczonymi brwiami i sztucznymi długimi rzęsami, to nie wyjściowy make-up Irlandzkich dziewczyn, ale codzienny makijaż, który nie przestaje mnie zadziwiać. Bo ja nawet bym nie potrafiła, gdybym chciała się tak umalować :)
Wczoraj (20 października) Agata z blogu Tureckie Kazania , w ramach tego samego projektu, opisała Wam swoje tureckie doświadczenia.
Jeśli interesuje Was odkrycie do czego ciężko jest się przyzwyczaić w Niemczech to zajrzyjcie jutro na blog Gosi- Gisikowo .
Buziaki, Asia
Haha...masz racje z tym brakiem smieci. Musze skopiowac to do swojego posta, chociaz moj dopiero w polowie listopada :/
OdpowiedzUsuńA z tyn przesadnym make up'em chyba sie juz przyzwyczailam :)
A chodzenie w piżamie przez cały dzień ? Tak o 16 godzinie to ja nie wiem czy sąsiadka jeszcze czy już w piżamie ?
OdpowiedzUsuńSylwia w pizamie to i do sklepu chodza i w walkach na glowie hehe A mnie bardziej razi ten fake tan - pomaranczowe dziewczyny.
OdpowiedzUsuńtaaa. wiesz Asiu jak to jest: "I'm not late, I'm on Irish time". Hiszpanie podobno tez tak maja ale u nich cieplo to mozna zwalic na pogode ze z powodu goraca ciezko sie spieszyc.
OdpowiedzUsuńco do okien to mi takie na zewnatrz otwierane wlasnie pasuja niz te w Polace. Przyzwyczailam sie i podoba mi sie ze moge je otwierac bez potrzeby zbierania wszytskiego z parapetu. :)
A co do komentarzy powyzej na temat chodzenia w pidzamach, to na szczescie jest to marginalne i w "odpowiednich" dzielnicach :)
ooo, ciekawe spostrzezenia, co kraj to obyczaj :)
OdpowiedzUsuńO kurka, niezły problem z tymi oknami. Notoryczne spóźnialstwo natomiast leży i we włoskiej naturze :)
OdpowiedzUsuńKto im takie okna wymyślil ? w zyciu bym na to nie wpadła :)
OdpowiedzUsuńOkna otwierane na zewnatrz sa norma w tych krajach, gdzie mocno wieje. Silny wiatr dociska skrzydlo do framugi, wiec okno jest szczelniejsze (cieplejsze) i nie da sie wepchnac go do srodka.
OdpowiedzUsuńZazwyczaj takie lokalne zwyczaje budowlane sa podyktowane wieloletnim doswiadczeniem. :)
PS. Czemu nie mozna opublikowac komentarza z innego profilu niż Google?